Pisał ks. Tischner – „jeśli się komuś zwierzasz, to mu się jednocześnie powierzasz”. Zwierzając się, składasz swoje serce w jego sercu, przez co dajesz mu dostęp do najgłębszych zakamarków duszy. W ten sposób tworzysz najmocniejszą z ludzkich więzi.
Zanim nastąpi zwierzenie, wcześniej następuje wybór. Nie zwierzamy się przecież nikomu przypadkowemu, ale długo i starannie wybieramy powiernika swoich myśli. Znamy jego imię, dużo o nim myślimy, obserwujemy go, a potem wyobrażamy sobie tę chwilę, gdy ułożone w głowie wcześniej słowa, wypowiemy głośno. Zastanawiamy się jak przyjmie nasze wyznanie, jak zareaguje, co powie? Jest przecież wolnym człowiekiem, zdolnym do wszystkiego najpiękniejszego jak i najpodlejszego. Wysłucha – nie wysłucha, zrozumie – nie zrozumie, czy weźmie to do swego serca czy zlekceważy.
Bóg zwierzył się ludziom ze swej szaleńczej miłości. Wybrał nas, Jego usta wypowiedziały nasze imię. Ciągle szuka okazji do nawiązania bądź odnowienia przyjacielskiego dialogu, ale tu pojawia się problem, gdyż mamy wrażenie, że nie jest godnym nas partnerem do rozmowy, bo czujemy się od Niego lepsi. Wydaje się nam, że nas zawodzi, że jest głuchy i nieczuły, a nawet podejrzewamy, że nas całkowicie opuścił. Dlatego wybieramy własną drogę, oddalamy się od Niego i chowamy w różnych kryjówkach, nasze serca tracą wrażliwość, a z czasem twardnieją. Doświadczamy wewnętrznych sprzeczności, nie rozumiemy samych siebie a tym bardziej innych, stajemy się coraz bardziej samotni, skłóceni ze sobą i smutni. Owszem, przypominamy sobie o Nim w sytuacjach krytycznych, ale najczęściej po to, by Go obwinić za własne porażki. Ot, ludzka przewrotna natura - zmienna i pogmatwana!
Boża natura jest inna. Niezmienna i niewiarygodnie prosta. Przeżywając po raz kolejny betlejemskie święta, widzimy, że nawet przez chwilę nie przestaliśmy być powiernikami Jego zwierzeń, ciągle odsłania przed nami swoje proste serce, pokazując, że się wcale nie zestarzało, miłosierdzie nie wyczerpało a cierpliwość nie wygasła. Chociaż ma tyle powodów, ile ludzkich istnień, na nikogo z nas się nie obraził, nie nosi w sobie nawet odrobiny gniewu ani chęci odwetu. Nosi natomiast niezmienne pragnienie, by naprawiać w nas i wokół nas wszystko, co z uporem wariata niszczymy.
Większa jest Jego wiara w nas, niż nasza obojętność wobec Niego, dlatego znowu przemawia tu i teraz, a kto ma wątpliwości, niech jeszcze raz spojrzy w oczy Dziecka.
Comments