top of page

Sprofanować życie

Zdjęcie autora: ks. Marek Michalikks. Marek Michalik

Było jak w piosence Czerwonych Gitar - „Morza szum, ptaków śpiew, cicha plaża pośród drzew”, z akcentem na cichość plaży. Sezon wakacyjny już się skończył, więc pustka w niedzielne popołudnie nie wzbudziła moich podejrzeń, ale gdy wszedłem do miasta, zauważyłem, że i tu nie ma żywego ducha. Zacząłem się zastanawiać, gdzie są ludzie, przecież o tej porze powinien być tu tłum spacerujących, dlaczego siedzą w domach, czyżby coś się stało? Przyspieszam w stronę domu, ale w pewnej chwili przejeżdża obok mnie parafianin, zatrzymuje się, otwiera okno samochodu i zdziwiony pyta: - a ksiądz nie ogląda? Zaniepokojony, że omija mnie coś nadzwyczajnego, pytam - człowieku, co mam oglądać, co się dzieje?! Wreszcie zagadka się rozwiązuje - Jak to co? Przecież właśnie trwa finał „Big Brothera”...


Ostatnio obiecałem odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób można sprofanować swoje życie. Otóż, na przykład w powyższy sposób! Nie myślę tu jednak o uczestnikach programu. Potrafię zrozumieć ludzi, którzy dla popularności i pieniędzy pozwolili się zamknąć w studiu telewizyjnym, by przez całą dobę podglądano ich we wszystkich sytuacjach życia codziennego, ale nie umiem pojąć, jak można coś takiego oglądać, zwłaszcza w niedzielne popołudnie! Byłem porażony rozmiarami telewizyjnej widowni i mocno przygnębiony, że należą do niej także moi parafianie. Może ktoś powie, że był to niewiele znaczący incydent, który wynika z potrzeby rozrywki, a ta nie zawsze musi być z najwyższej półki. Pewnie bym się z tym zgodził, gdyby takie „incydenty” nie zdarzały się powszechnie i nie były dla większości tych ludzi jedynym kontaktem z jakąkolwiek aktywnością kulturalną, choć określenie „kulturalna” jest tu sporym nadużyciem. Sposób spędzania wolnego czasu chyba najwięcej mówi o człowieku, kim jest i kim chce być; co jest dla niego najważniejsze itd. Powiedz mi, jak spędzasz swój wolny czas, a powiem ci, kim jesteś. Obserwacje w tym zakresie wydają się raczej smutne, tym bardziej, że dotyczą nie tylko czasów obecnych. Wspomnijmy choćby starożytnych Rzymian, którzy oczekiwali od swego cesarza głównie „chleba i igrzysk”, czyli darmowego jadła i krwawych walk niewolników. Przez wieki zmieniają się smak chleba i rodzaje igrzysk, ale oczekiwania tłumów wobec życia zdają się być niezmiennie prymitywne. Nasuwa mi się kolejny przykład, tym razem z nowożytnego Rzymu. Zwiedzałem kiedyś Bazylikę św. Piotra i stanąłem sobie obok polskiej wycieczki. Pan przewodnik po skończeniu swoich opowiastek, mówi do grupy: „Proszę państwa, według planu teraz mieliśmy udać się do Koloseum, ale ja byłem tam wielokrotnie i wierzcie mi, że nie warto, jest to po prostu kupa kamieni. Proponuję, byśmy zamiast zwiedzania Koloseum, pochodzili sobie po sklepach”. Coś się we mnie zagotowało. Pomyślałem, że podejdę i powiem, co myślę o nim i przy okazji o jego matce... Jednak, gdy nasi sympatyczni rodacy radośnie zaakceptowali pomysł przewodnika, zrezygnowałem. Wzniosłem tylko oczy ku freskom Michała Anioła i westchnąłem słowami psalmisty – „Boże, poganie wtargnęli do Twego dziedzictwa, zbeszcześcili Twój święty przybytek!”


Najwspanialszy dar Boga - jedyne życie złożone z niepowtarzalnych godzin, dni i lat, można tak łatwo sprofanować, sponiewierać, zmieszać z błotem i zamienić w jaskinię zbójców. Dusza ludzka otoczona byle czym i karmiona byle czym, szybko przyzwyczaja się a nawet uzależnia od byle czego, w końcu sama staje się byle jaka. Wiedzą o tym współcześni „cesarze” popkultury, którzy karmią lud popłuczynami niewymagającymi żadnego trawienia, żadnej refleksji i nawet najmniejszego wysiłku duchowego czy intelektualnego. Wystarczy, że oferowane śmieci są ładnie opakowane, kolorowe i pachnące, a do tego tanie, żeby sprzedawały się hurtowo i szybko. I faktycznie lud się cieszy. Jak kiedyś głośno wrzeszczał na arenach, wskazywał kciukiem górę lub dół, tak dziś wpatrzony w monitor, robi dokładnie to samo. Na koncertach muzyków sale świecą pustkami, a na występach muzykantów pękają w szwach, widowni nie przeszkadza nawet to, że ich ulubieńcy „śpiewają” z nagranej wcześniej taśmy, a melodię w idealnym rytmie gra komputer, żal duszę ściska. Zwróćmy uwagę, ile miejsca w księgarniach zajmuje literatura piękna, a ile szmatława; ilu ludzi ogląda filmowe arcydzieła, a ilu obliczony na ogromny zysk kicz. Jesteśmy świadkami powszechnego przyzwolenia, a wręcz zapotrzebowania na tandetę i chłam.


Czas postawić pytanie, czy jesteśmy tylko niewinnymi świadkami tego zjawiska, czy może bierzemy w nim udział? Odpowiedź jest ważna, bo przecież nie tylko człowiek tworzy kulturę, ale i kultura tworzy człowieka, kształtuje każdego z nas. Dlatego jest niezmiernie ważne, czym się otaczasz, co oglądasz, czego słuchasz, co czytasz, a nawet z kim i o czym rozmawiasz? Czym się karmisz, tym się staniesz. Po bezwartościowej mdłej papce nic w tobie nie pozostanie. Co ma zostać, skoro nic tam nie ma? Produkty pozbawione treści zostają z organizmu szybko wydalone, a bez wartościowego pokarmu człowiek staje się pusty, odwodniony i wyjałowiony jak opatrunkowa gaza, nijaki i mdły.


Skutki takiego wyjałowienia są ogromne, o czym zazwyczaj nie chcemy pamiętać. Objawiają się tym, że człowiek nie jest zdolny do stawiania ważnych pytań, a więc nigdy nie pozna prawdy o sobie, o drugim człowieku i o otaczającym go świecie. Traci swą własną twarz, indywidualność, staje się bezwolną częścią anonimowej grupy, by nie powiedzieć kupy. Skazuje siebie na żywot powierzchowny i płytki, kiepską podróbkę życia, jakieś istnienie zastępcze, egzystencjalny „fejk”, który nieraz prezentuje się nieźle, ale niestety, jest jak choinkowa bombka - krucha i pusta. Pusty człowiek nie może być wrażliwy na dobro, a co za tym idzie - wszystko wydaje mu się obojętne i jednakowo nieważne. Jeśli czegoś wymaga, to od innych, nigdy od samego siebie. Liczy się jedynie dobre samopoczucie i nastrój chwili, a do tego wystarczy przecież podawana na rożne sposoby porcja wódki i kiełbasy, o czym wiedzą doskonale dzisiejsi manipulatorzy, „show must go on”...


Pisał Dostojewski, że „Piękno zbawi świat”. Serce człowieka – miejsce, które powinno być świątynią ozdobioną złotem i szlachetnymi kamieniami, może łatwo zmienić się w wysypisko śmieci, a całe życie zamiast być królewską ucztą, staje się balangą w cuchnącej piwnicy. Wraca pytanie - czy dzisiejsza refleksja dotyczy także ciebie? Jeśli uznałeś, że nie, to szczęść ci Boże! Dalej już jej nie czytaj, przepraszam, że zabrałem ci kilka minut twojego cudownego życia. A jeśli przyznajesz się, że chociaż w jakimś stopniu ciebie dotyczy, to... dobrze. To oznacza, że nie jesteś jeszcze do końca zakłamany i masz w sobie jakiś obszar prawdy, a co za tym idzie - piękna i świętości, to jest twoja świątynia, a przynajmniej jej fundament. Skoro jest fundament, na nim możesz zbudwać całą resztę, tzn. ściany i sklepienie, które uległy oszpeceniu, profanacji czy nawet całkowitej ruinie. Stań na mocnym fundamencie prawdy i od tej pory nie okłamuj siebie, ani nie pozwól, by cię okłamywano. Niech nikt ci nie wmawia, że jesteś „wierszem idioty odbitym na powielaczu”, bo jesteś bezcennym oryginałem, arcydziełem Boga, który nie jest Chińczykiem i nie tworzy masowej tandety. Nie było, nie ma i nie będzie nikogo takiego jak ty, dlatego nie naśladuj innych, bo w ten sposób kaleczysz siebie. Jesteś piękny tylko wtedy, gdy jesteś sobą! Odkryj na nowo rozmiary swojego serca, spójrz sobie w oczy i zobacz nieskończoną głębię. Idź odważnie za głosem sumienia, aż spotkasz Tego, który powiedział o sobie, że jest Prawdą. Idź razem z Chrystusem przez resztę życia! Ten, który uporządkował świątynię i przywrócił jej pierwotny blask, odnowi również twoje życie. Nawet więcej, obiecał, że gdyby całkowicie zburzono tę świątynię, On wzniesie ją na nowo. Wskrzeszone serce będzie z pewnością wspanialsze niż to stare, bo będziesz mądrzejszy o wiele doświadczeń. Najlepsze dopiero przed tobą! Żyj bardziej!

 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Tylko wdzięczność

Luter głosił „tylko łaska”, a ja wołam „tylko wdzięczność”. Nie spodziewam się, by to hasło weszło do wielkiej teologii, ale może kogoś...

Musi być dobrze i niedobrze...

„Musi być dobrze i niedobrze. Bo jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze.” Tylko niezapomniany ks. Twardowski mógł tak prostymi słowami...

Otworzył serce

Pisał ks. Tischner – „jeśli się komuś zwierzasz, to mu się jednocześnie powierzasz”. Zwierzając się, składasz swoje serce w jego sercu,...

Comments


bottom of page